Strasznie kijowe danie do fotografowania. Efekt i tak nie jest powalający, ale obecnie nie jestem w stanie zrobić tego lepiej. Brak fajnego naczynia do pieczenia, trochę brak pomysłu. Zresztą, nieważne już. Jest! Wiem, że jest wiele opcji pieczonek, jedni robią je z burakami, inni z marchewką, zdarza się i kapusta. U mnie – minimum, nawet olałam boczek. I takie lubię najbardziej. Najsmaczniejsze są oczywiście z kociołka, ale z braku laku, skorzystałam z piekarnika. Też dają radę.
Składniki:
8 dużych ziemniaków
2 średnie kiełbasy (około 350 g)
2 cebule
2 liście laurowe
sól
pieprz
2 łyżki oleju rzepakowego
(przepis na 3-4 porcje)
Ziemniaki obieramy i kroimy w cienkie plasterki. Kiełbasę i cebule również kroimy w plasterki. Na dno naczynia żaroodpornego wlewamy 1 łyżkę oleju, następnie nakładamy warstwę ziemniaków, cebuli i kiełbasy, doprawiamy solą i pieprzem, dokładamy liście laurowe. Powtarzamy warstwy, aż do skończenia składników, całość polewamy 1 łyżką oleju.
Jeżeli nie macie ochoty na bawienie się w żadne warstwy, możecie też wszystkie składniki po prostu pokroić, doprawić solą i świeżo zmielonym pieprzem, zalać olejem, dokładnie wymieszać.
Pieczemy pod przykryciem, w 200 stopniach około 1,5 godziny lub do miękkości ziemniaków.
6 komentarzy
Boskie <3 Takie lubimy od czasu, do czasu pożerać <3 Od razu z dzieciństwem kojarzy się 😛 z Zamaczajką 😛 https://www.rngkitchen.pl/2013/12/zamaczajka.html
Te z kociołka są niesamowite, a te trochę przypalone to już w ogóle bajka<3
Dokładnie. Te zeskrobane z dna są na najlepsze :D.
Właśnie się zastanawiałam co to jest :). Dzięki, do zapamiętania.
hej, wygląda smakowicie ale raczej to nie są pieczone, pozdro
Ok, dziękuję za komentarz. Pozdro.