Robione na szybko, żebym jeszcze zdążyła zrobić zdjęcie. I bardzo rzeczowa rozmowa z My: Ja: Myyyy, muszę to szybko ugotować i zrobić zdjęcie, bo zaraz będzie ciemno. Ruchy. My: Nie chcę nic mówić, ale priorytetem dla Ciebie, powinno być raczej szybkie nakarmienie mnie, a nie zdjęcie. Tak wyglądają często nasze rozmowy na temat żarcia. Ja, że zdjęcie, on, że głodny. Curry robi się bardzo szybko i jest przepyszne. Zjedliśmy je z chlebkami naan. Idealne, nawet chyba bardziej nam spasowały niż jakiś tam ąę ryż. Chociaż z ąę też byłoby ok.
Składniki:
1 duża pierś kurczaka
pół kalafiora
1 cebula
2 ząbki czosnku
1 chili
pół szklanki wody
mała puszka mleka kokosowego
pół łyżeczki curry
pół łyżeczki kurkumy
1/3 łyżeczki mielonego imbiru
szczypta cynamonu
sól
olej rzepakowy
(przepis na 3 porcje)
Pokrojoną w kostkę cebulę i rozdrobniony czosnek smażymy na oleju rzepakowym. Dodajemy do tego pokrojoną w kostkę pierś kurczaka, plasterki chili i różyczki kalafiora. Od razu dosypujemy wszystkie przyprawy i smażymy około minuty. Całość zalewamy wodą i mleczkiem kokosowym gotujemy pod przykryciem parę minut – do miękkości kalafiora. Na koniec doprawiamy jeszcze solą, jeżeli jest taka potrzeba. Jeśli sos jest za rzadki, można go zredukować, poprzez gotowanie bez pokrywki.
Podobne przepisy:
Curry z kurczakiem i ananasem
Curry z kurczakiem i ananasem 2
Curry z kurczakiem i dynią
5 komentarzy
No i ten kolor, cudnie wygląda!:)
Czym można zastąpić mleczko kokosowe ?
Raczej niczym, ale można je po prostu pominąć. Pozdrawiam.
Witaj Moniko, My i Wy bardzo lubimy curry! Twój przepis spadł jak z nieba, u mnie nadmiar kalafiora więc dziś zrobiłam , curry udało się wspaniale, od siebie dodałam odrobinę fasolki szparagowej (idąc za Twoją radą 'kombinujcie, próbujcie), całość koniecznie do powtórzenia! A swoją drogą to miłe, że tak dbasz o nas, nie od dziś wiemy, że człowiek jada także oczami (ależ jestem gaduła). Pozdrawiam. Majka
Hej :). No jak mam nie dbać, jak muszę. Dobra, nie muszę, ale chcę :). Jak macie nadal nadmiar kalafiora, zróbcie koniecznie aloo gobi – to jest dopiero mistrzostwo świata! Ja, w czasie sezonu kalafiorowego, mogłabym jeść tylko to. Pozdrawiam i jak zwykle dziękuję za nadmiar słów w komentarzu, nadal mi miło.