Każde powody do kombinacji w kuchni są dobre. U mnie, tym razem, chodziło jedynie o pozbycie się szklanki fasoli, która walała mi się gdzieś po szafkach. Zalałam ją wodą, a na drugi dzień zaczęłam myśleć co z nią zrobię. I zrobiłam tytułowe coś. Szczerze? Nie wiem do czego to można wykorzystać, my zjedliśmy to po prostu ze świeżym pieczywem. Chociaż jak teraz tak myślę… może do angielskiego śniadania? No tak. Pasi.
Składniki:
1 szklanka suchej fasoli
200 ml passaty pomidorowej
2 średnie cebule
4 ząbki czosnku
2 łyżki jasnego sosu sojowego
2 łyżki octu winnego
2 łyżki miodu
2 łyżki sosu Worcester
1 łyżka musztardy
0,5 łyżeczki wędzonej ostrej papryki
1 cm kawałek korzenia imbiru
liść laurowy
szklanka wody
sól
olej rzepakowy
(przepis na 4-5 porcji)
Fasolę zalewamy wodą na jakieś 12 godzin (mniej więcej dwukrotnie zwiększy swoją objętość), po tym czasie gotujemy ją al dente. Cebule kroimy w bardzo drobną kostkę i smażymy w garnku z grubym dnem (lub teflonową powłoką) do zrumienienia. Rozdrobniony czosnek dorzucamy do cebuli i chwilę smażymy. Do garnka wlewamy passatę, sosy, ocet, miód, musztardę i doprawiamy papryką i solą. Dokładamy jeszcze liść laurowy i starty na najmniejszych oczkach, obrany imbir. Sos gotujemy na niewielkim ogniu tak długo, aż będzie miał konsystencję budyniu, potrwa to około 30 minut, często go mieszamy. Do sosu wlewamy wodę i dodajemy odcedzoną fasolę, doprawiamy solą, mieszamy, wkładamy do piekarnika i pieczemy pod przykryciem około 30 minut w 180 stopniach. Po tym czasie ściągamy pokrywkę i pieczemy kolejne 10 minut.