Jak grog to rum, jak rum to marynarze. Nie inaczej. Ceremoniał picia grogu, to bardzo stary ceremoniał kultywowany przez stulecia, zwłaszcza we flocie angielskiej. Dopiero na początku lat 70-siątych XX wieku zaprzestano tego zwyczaju (źródło: www.zeglarstwo.waw.pl). Mój grog jest oczywiście podrasowany, tak do końca nie wiem z czego był zrobiony oryginał, może była to mieszanka jedynie rumu i wody.
W momencie, gdy robiłam ten trunek, z przyjaciółmi zamarzyła nam się ogromna ilość śniegu, ostry mróz i wielki gar groga do okiełznania. Niestety zimy na razie brak, cierpliwie zatem będziemy czekać. Chłopaki najbardziej czekają na przymusowe przydomowe odśnieżanie, z nieograniczoną ilością dolewek. Się zrobi. Grog naprawdę bardzo rozgrzewa, nawet taki już lekko ostudzony. Mimo proporcji, rum jest bardzo wyczuwalny. Reszta przypraw i cytrusy – obowiązkowe. Pamiętajcie, żeby nie podgrzewać za bardzo groga, nie chcecie chyba, żeby alkohol wyparował. To byłaby zbrodnia. Smacznego!
Składniki:
2 kubki wody
1 kubek ciemnego rumu
2 łyżki cukru
4 goździki
1 łyżka czarnej herbaty
1 kora cynamonu
plastry pomarańczy i cytryny
(przepis na 3-4 porcje)
Wodę zagotowujemy w garnku, wrzucamy herbatę, zaparzamy. Dorzucamy do tego cukier, goździki, cynamon, zagotowujemy. Wyłączamy gaz, krótko studzimy. Do garnka dolewamy rum i wrzucamy parę plastrów cytryny i pomarańczy. Dokładnie mieszamy i rozlewamy do szklanek.
2 komentarze
Mmmm, lubię takie smaki zimową wieczorową porą 🙂 Wypróbuję.
Ja również. Teraz brakuje już tylko śniegu :). Pozdrawiam,