Dobra, bez hejtu mi tu. Zdjęcie nie oddaje finalnego wyglądu gulaszu, ponieważ było robione na samym początku robienia potrawy. Po dwóch godzinach pieczenia zrobiło się zupełnie ciemno i nie miałam jak zrobić zdjęcia. Poza tym wszyscy byli tak głodni, że jak mieliby jeszcze czekać… no sami wiecie, gastro po 22 to nie przelewki. Nie wiem kiedy będę miała znowu okazję ugotować takie cudo, więc dodaję takie zdjęcie, może kiedyś będę miała okazję je zmienić.
Wielkie brawa dla Mony, która sama ogarnęła mięso (było z kością), tępym nożem. Obiecuję, że następnym razem zrobię to ja.
Składniki:
2 kg wołowiny (ja użyłam udźca)
3 łodygi selera naciowego
2 marchewki
2 korzenie pietruszki
2 cebule
4 ząbki czosnku
750 ml czerwonego wytrawnego wina
szklanka wody
duża garść suszonych grzybów
3 gałązki świeżego tymianku
3 liście laurowe
1 łyżka mielonej słodkiej papryki
1 łyżeczka cukru (lub więcej, do smaku)
pieprz
sól
olej rzepakowy
(przepis na około 8 dużych porcji)
Mięso kroimy w kostkę, dodajemy do niego paprykę, rozdrobniony czosnek i świeżo mielony pieprz, odstawiamy na minimum godzinę. Do rozgrzanego kociołka wlewamy olej, wrzucamy pokrojone w plasterki seler, marchewki, pietruszkę i pokrojone w kostkę cebule. Smażymy 3 minuty. Dorzucamy do tego zamarynowane mięso (polecam dodawać partiami, żeby nie zaczęło się gotować, w końcu ma się usmażyć), smażymy 5 minut na mocnym ogniu. Po tym czasie dolewamy wodę, wino, dodajemy liście laurowe, tymianek, cukier, grzyby, kociołek zamykamy i gotujemy na wolnym ogniu około dwóch godzin, do miękkości mięsa. Pamiętajcie o częstym mieszaniu mięsa. Pod koniec gotowania doprawiamy gulasz solą. W razie potrzeby można podczas pieczenia dolewać wody. Oczywiście na tej samej zasadzie zrobimy gulasz w domu. Piekarnik bierze się w obroty i już.