Tak, botwinka. W końcu taka jak trzeba. W tym roku sezonu nie rozpoczęłam jednak od zupy, a od (powiedzmy) sałatki. Na dodatek takiej, którą My może spokojnie zjeść. Oczywiście pod warunkiem, że feta która wyląduje na talerzu jest owczo-kozia, mleko krowie odpada. I postanowiłam ugotować w końcu kaszę, którą jadłam ostatnio chyba z pół roku temu. Do tego oczywiście suszone pomidory, które wzbogacają większość potraw. Tutaj nie ma żadnej filozofii. Mnie połączenie fety i suszonych pomidorów chyba nigdy się nie znudzi. Plus botwinka – ona też lubi się z tym duetem.
Kasza gryczana z botwinką, fetą i suszonymi pomidorami została przez nas potraktowana jakie drugie śniadanie. Polecam Wam także tego typu potrawy zabierać ze sobą do pracy. I z powodzeniem możecie je zrobić dzień wcześniej. Ja czasami My właśnie robię do pracy takie mieszanki. Dodaję różne kasze, różne rodzaje ryżów, makaronów, soczewice, ciecierzycę. Kombinuję z warzywami (najchętniej sezonowymi lub mrożonymi), czasami dorzucę jakiś drób. Dla smaku w pojemniku lądują także zioła, czasem sery, nawet resztki obiadowe. Siemię lniane, słonecznik, orzechy, pestki dyni.
Mieszajcie co lubicie.
Ale w najbliższym czasie pomieszajcie jednak kaszę gryczaną z botwinką, fetą i suszonymi pomidorami.
Jeżeli ktoś z Was wszedł na ten przepis ze względu na candidę, przeczytajcie tekst poniżej.
Parę słów jeszcze na temat diety. Będę musiała wklejać takie informacje prawie pod każdym przepisem, który podepnę sobie pod candidę, żeby mnie nikt nie zjadł.
Nie jestem lekarzem, nie jestem dietetykiem. Jestem żoną faceta, który jest w trakcie leczenia boreliozy. A przy tymże konkretnym leczeniu (ILADS) niezbędna jest właśnie dieta przeciwgrzybicza (która w naszym przypadku może potrwać nawet rok).
Ogólne założenie tej diety to rezygnacja z cukru (w tym słodkich owoców, miodu, itp.), mąki pszennej, drożdży, grzybów, alkoholu, czerwonego i tłustego mięsa, produktów zawierających ocet (poza octem jabłkowym, który jest dopuszczalny), sklepowych wędlin z kiepskim składem, itd.
Co można jeść? Jajka. Kiszonki (ogórki, kapusta, rzodkiewka), warzywa (zwłaszcza zielone), przeciwgrzybiczo działa cebula, czosnek (tych używam sporo), świeże zioła, kaszę jaglaną (jest bardzo wskazana) i gryczaną (najlepiej niepaloną), soczewicę, ciecierzycę, oleje tłoczone na zimno (oliwa z oliwek, olej rzepakowy, z wiesiołka, lniany, kokosowy), ryby, drób, pestki dyni, niektóre orzechy, sezam, makarony żytnie, orkiszowe (od czasu do czasu), brązowy ryż, mąkę żytnią. Wskazane jest używanie przypraw jak: curry, kurkuma, imbir. Z owoców można jeść grejpfruta, awokado. Czasem można pozwolić sobie na kwaśne jabłko lub niedojrzałe kiwi. Coraz częściej spotykam się także z informacją, że granat także jest dopuszczalny.
Co z nabiałem? Z nabiału można jeść od czasu do czasu jogurty naturalne (najlepiej te zawierające bakterie lactobacillus acidophilus lub bifidobacterium infantis), chude twarogi i mozzarellę. Preferowane jest jednak raczej mleko owcze i kozie (można np. jeść fetę zrobioną na bazie tylko tych mlek, sery pleśniowe oczywiście są zabronione).
Ogólnie jemy produkty jak najmniej przetworzone.
Nie rezygnujemy z warzyw takich jak burak, pomidor, papryka. Na początku miałam co do nich wątpliwości, ale dietetyk powiedział, że można. Oczywiście wszystko będziemy jeść z umiarem. Do naszego jadłospisu wjeżdżają także z powrotem suszone pomidory i passaty (o jak dooobrze), co do których też nie byłam pewna.
Ważne jest żeby czytać składy produktów i z automatu wyrzucać te, w których jest cukier, ocet, chemia i inne niewskazane badziewia lub po prostu zabronione składniki.
Jeżeli macie jednak jakieś wątpliwości odnośnie któregoś z moich przepisów, po prostu go pomińcie. Ja też je długo miałam i też omijałam niektóre przepisy znalezione w internecie. Na dodatek nadal spotykam się ze sprzecznymi informacjami, jeżeli chodzi o dozwolone produkty. To dotyczy nabiału (niektórzy mówią, że jest kategorycznie zabroniony, inni piją kefiry, zsiadłe mleka, jogurty), warzyw pokroju czerwona papryka, burak, pomidor, mąki orkiszowej, owoców, itp. I bądź tu mądry.
Ja inspiracje czerpię z książki „Leczenie dietą. Wygraj z candidą” Marka Zaręby, z bloga qchenne-inspiracje, sugeruję się także wytycznymi lekarza zakaźnika i przede wszystkim dietetyków.
Mam nadzieję, że przepisy z kategorii candida będą dla Was inspiracją. Tylko inspiracją. Lub aż.
Składniki:
3/4 szklanki suchej kaszy gryczanej (ja użyłam paloną)
1 pęczek botwinki
6 suszonych pomidorów z zalewy
1 średnia czerwona cebula
1 duży ząbek czosnku
1 opakowanie sera feta (polecam owczo-kozią)
1 łyżka oliwy extra virgin (+1 do polania na koniec)
sok z połowy małej cytryny
sól
pieprz
(przepis na 2-3 porcje)
Kaszę gotujemy do miękkości. W międzyczasie dokładnie myjemy botwinkę. Liście i łodygi siekamy, buraczki obieramy i kroimy w plasterki. Wszystkie części botwinki smażymy 2 minuty na oliwie, dorzucamy rozdrobniony czosnek, smażymy 30 sekund na małym ogniu, mieszamy.
Kaszę odcedzamy, przesypujemy do miski. Dodajemy to tego: botwinkę, pokrojone w paski pomidory, pokrojoną w kostkę cebulę i fetę, sól, świeżo mielony pieprz, oliwę i sok z cytryny. Mieszamy.
Podobne przepisy:
Kasza gryczana z botwinką i białym serem
Kuskus z botwinką, orzechami i serem wędzonym
Kasza gryczana z botwinką
6 komentarzy
ale pyszności !!!!
No tak. A z taką czarnocińską botwinką to już w ogóle :).
Do grilla też ostatnio robię sałatki z kaszami. Z gryczanej jeszcze nie robiłam. Pewno mój mąż by się z takiej ucieszył 🙂
Patrycja, u nas często są wciągane w pracy, właściwie to głównie. U mnie kiedyś gryka by nie przeszła, teraz bez problemu :).
Uwielbiam kaszę, fetę oraz pomidory suszone. Czy coś tutaj może pójść nie tak? ;p Byle do wiosny!
Asia, byle :).