Zrobiłam ciasto idealne. W końcu! Jest lekko kwaśne, trochę słodkie, ładne, no i de al ne. Niestety to nie mój przepis, ale pewnie nikogo to nie dziwi. Jestem totalnym beztalenciem, jeżeli chodzi o wypieki. A ono jest takie (tiutiu) no cudowne. Przepis pochodzi z bloga milionsmakow. Michał, chwała Ci za niego.
Składniki:
250 g czerwonych porzeczek
250 g mąki pszennej
100 g schłodzonego masła
pół szklanki cukru
3 jajka
1 łyżka mąki ziemniaczanej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli
(przepis na tortownicę o śr. 24 cm)
Porzeczki oddzielamy od łodyg, myjemy i odstawiamy do wyschnięcia. Żółtka oddzielamy od białek. Do miski wrzucamy mąkę pszenną, posiekane masło, żółtka i proszek do pieczenia, wyrabiamy ciasto i wkładamy na paręnaście minut do lodówki (ciasto może się trochę kruszyć, takie też jest ok). Piekarnik nastawiamy na 180 stopni. Białka ubijamy z odrobiną soli, pod koniec ubijania dodajemy cukier i mąkę ziemniaczaną, chwilę miksujemy. Na blachę wyłożoną papierem do pieczenia wykładamy 3/4 ciasta z lodówki, rozprowadzamy cienką warstwę. Nakładamy na nią wysuszone porzeczki, na to ubitą pianę, a następnie resztę ciasta startą na tarce na grubych oczkach. Pieczemy około 30 minut. Ciasto studzimy i dopiero wtedy kroimy.