I znowu przetwarzam. Śliwki, gorzka czekolada i whisky. Powoli zaczynam rozdawać słoiki na lewo i prawo, więc muszę się sprężyć i usmażyć kolejnych parę kg. Trochę się obawiam, że nim się ogarnę, śliwek nie już nie będzie, więc jutro szoruję na targ przed pracą. Kupię kolejne 6 kg.
Zeszłoroczne powidła były dobre, jednak w tym roku poświęciłam im więcej czasu i dodałam alkohol. Jestem pewna, że będą dużo dużo lepsze. I tak jak przy okazji wiśni, znowu miałam problem, żeby nie wrąbać większości w czasie przekładania do słoików. Ale dałam radę.
Składniki:
2 kg śliwek
500 g cukru (lub wg uznania)
2 tabliczki gorzkiej czekolady
4 łyżki whisky (lub więcej)
(przepis na 4 małe słoiki)
Śliwki myjemy, kroimy na pół, pozbywamy się pestek, wrzucamy do garnka z grubym dnem i smażymy około godziny. Na drugi dzień znowu je smażymy, dodając cukier. Smażymy je tak długo aż zgęstnieją, rozpadną się i będą miały ciemny kolor. Chwilę przed wyłączeniem wlewamy whisky, gotujemy około 2 minut, wyłączamy. Od razu wrzucamy czekoladę, energicznie mieszamy do momentu aż czekolada się rozpuści. Gorące powidła przekładamy do wyparzonych słoików i zakręcamy wyparzonymi zakrętkami. Odwracamy do góry dnem.
Podobne przepisy:
Pieczone powidła śliwkowe
Powidła śliwkowe z cynamonem
Pieczone powidła śliwkowe z kakao
Czekowiśnia
4 komentarze
Hmmm, z delikatnym posmakiem whisky… to może być dobre! :)))
Będzie, będzie, ale w następnej partii dolewam więcej :).
ja dolewam śliwowicę, pyszota
Anonim, ja uwielbiam whisky, więc dorzucam whisky. Śliwowicę mam w domu, rozważę w tym roku :). Dzięki.