Te przepyszne śledzie, wyczarował na Wigilię, pewien Smok. Smok ten ma to do siebie, że nie zawsze pamięta co z czym wymieszał, a potrafi czasem namieszać naprawdę nieźle. Po paru rozmowach, doszliśmy do tego z czym tę rybę się je. Pamiętam, że to była chyba najsmaczniejsza opcja śledzia, jaką miałam okazję kiedykolwiek jeść. Nie wiem czy to zasługa cytrusów, rukoli czy orzechów. Coś jednak tam ze sobą świetnie zagrało. Jeżeli macie już dość śledzi w oleju, w śmietanie, z jabłkiem i cebulą, jogurtem, skuście się na tę opcję.
Składniki:
4 filety śledziowe a’la matjas
2 pomarańcze
1 czerwona cebula
duża garść rukoli
1 łyżka orzechów nerkowca
1 łyżka słupków migdałów
sok z małej cytryny
2 łyżki oliwy extra virgin (lub więcej)
pieprz
Śledzie moczymy jakieś 2 godziny w zimnej wodzie, co jakiś czas trzeba wodę wymieniać. Na tym etapie polecam ich spróbować. Jeżeli nadal są za słone, trzeba je moczyć dłużej. Następnie śledzie bardzo dokładnie osuszamy i kroimy w grubsze paski. Cebulę kroimy w półplasterki i przelewamy na sitku wrzątkiem. Pomarańcze obieramy ze skóry, najlepiej nożem, w taki sposób żeby nie pozostała na nich biała błona. Później je filetujemy – wycinamy kawałki owoców między błonami. Orzechy i migdały chwilę prażymy na suchej patelni. Śledzie mieszamy w pomarańczami i cebulą. Dodajemy do tego świeżo mielony pieprz, sok z cytryny i oliwę. Wkładamy wszystko do lodówki przynajmniej na 2 godziny. Przed podaniem, posypujemy orzechami i liśćmi rukoli. Można też spróbować od razu wszystko wymieszać, ale myślę ze orzechy niepotrzebnie nasiąkną sokami, a rukola po prostu zwiędnie. Co do orzechów, to też nie musicie ściśle się trzymać mojej propozycji, dodajcie takie orzechy, jakie akurat macie pod ręką.
2 komentarze
Ojej, jaka pychotka 🙂
-Smok
Czy do mnie napisał ów Smok? 😀