Sos, który udało mi się uzyskać z pieczenia pomidorów jest czymś kosmicznym. I jakby mam świadomość smaku suszonych pomidorów, tego charakterystycznego umami, ale spodziewałam się chyba czegoś mniej spektakularnego. Na samą myśl o tym mam ślinotok.
Na kuchennym blacie dojrzewało sobie parę bawolich serc – moich ulubionych pomidorów. I wiedziałam, że je przerobię, ale nie wiedziałam jeszcze na co. Był plan pomidorowej z pieczonych warzyw, ale jakoś się nie złożyło. Uparłam się na to ich upieczenie, nie wiedziałam tylko jak to ugryźć. I wpadłam wtedy na pomysł zrobienia sosu do makaronu. Kombinowałam z dodatkami, ziołami. I wymyśliłam, że jedną pastę zrobię dla My, z makaronem orkiszowym i serem kozim, drugą dla Toli i dla mnie – z makaronem durum i ricottą. Upiekłam pomidory, jeszcze ciepłe obrałam ze skóry. Dorzuciłam do nich parę liści bazylii i poszatkowałam nożem, nie jakoś dokładnie, tylko do połączenia składników. A potem spróbowałam sosu. Coś niesamowitego! Pierwszy raz od dawna, czarując w kuchni, udało mi się uzyskać tak kompletny smak. Sos był jednocześnie kwaśny, słodki, odrobinę gorzki, intensywny, wiecie no – ten piąty smak.
I tak jak wyżej Wam napisałam, wersja dziewczyńska była z klasycznego makaronu i ricotty. Byłam przekonana, że Tola wciągnie ją w minutę. A ona dziubnęła tylko odrobinę i powiedziała, że jej nie smakuje i że woli zielony makaron (to była inna wersja obiadowa My – z makaronem żytnim i zielonym pesto). No trudno, nad kubkami smakowymi dzieci nie będę się rozpisywać. Ogólnie ciężki temat.
Zjadłam więc porcję swoją, później na kolację Toli. I dziś od rana znowu chodzi za mną ten smak, ale muszę pokończyć resztki lodówkowe przed naszym wyjazdem, więc nie będę już kombinować.
Bardzo, bardzo, baaardzo mocno polecam Wam zrobienie sosu z pieczonych pomidorów. Ja za rok znowu do niego wrócę, kiedy nadejdzie sezon na bawole serca.
Składniki
10 średnich dojrzałych pomidorów (ja użyłam bawolich serc)
4 ząbki czosnku
mała garść liści bazylii
sól
pieprz
2 łyżki oliwy
Piekarnik nagrzewamy do temperatury 200 stopni.
Pomidory myjemy, kroimy w ćwiartki, wykrawamy twarde części, wrzucamy do płaskiego naczynia żaroodpornego (chodzi o to, żeby pomidory leżały jeden obok drugiego, a nie jeden na drugim). Obok nich układamy nieobrane ząbki czosnku. Pomidory polewamy oliwą i doprawiamy solą i świeżo zmielonym pieprzem, mieszamy, wkładamy do piekarnika i pieczemy około godziny (bez przykrycia). Pomidory powinny się przyrumienić i puścić sok, który w większości wyparuje. Tak ma być.
Upieczone pomidory wyciągamy z piekarnika i obieramy ze skóry, czosnek wyciskamy z łupin. Dodajemy do tego poszatkowaną bazylię i wszystko razem szatkujemy nożem – róbcie to wszystko w naczyniu, w którym się piekły. Możecie oczywiście ten sos zblendować, ale po pierwsze sos utraci ten piękny kolor i jak dla mnie będzie po prostu mniej smaczny.
Podobne przepisy:
Sos z papryk i bakłażanów
Ajvar
Sos z pieczonej papryki