Dzisiejszy wpis zacznę trochę od czapy. Od ciekawostki. Pewnie część z Was wie co to jest wartość odżywcza produktu. Dla tych, którzy nie wiedzą, opiszę to w skrócie, żebyście zrozumieli jak zdrowa sama w sobie jest kapusta pekińska. Wartość odżywcza ANDI (Aggregate Nutrient Density Index) klasyfikuje produkty żywnościowe pod kątem zawartości mikroskładników odżywczych. Te produkty, które są najwyżej w tabelach są najzdrowsze. Są napchane błonnikiem, witaminami, składnikami mineralnymi i jednocześnie mają najmniej kalorii. Im więcej mikroskładników zawiera produkt i ma mniej kalorii, tym jest gęstszy odżywczo. I właśnie wcześniej wspomniana kapusta pekińska jest bardzo wysoko w tabeli. Nic tylko jeść.
Kiszenie więc takiego cuda, musi być cudem do kwadratu.
Jakieś 3 miesiące temu, wiedząc, że zbliżają się urodziny mojej przyjaciółki (psychofanki Korei), postanowiłam zrobić jej kimchi. Nie zagłębiałam się za bardzo w dużą ilość przepisów, przepis podkradłam Wiolecie z vloga Pierogi z kimchi. Jest prosty, przejrzysty i myślę, że autentyczny. Wioleta mieszka w Korei, ma męża Koreańczyka, wiecie do czego piję.
W sumie kimchi według jej przepisu zrobiłam już dwukrotnie. Kiedy skończą się nasze obecne zapasy, zrobię kolejne. Kimchi może stać w lodówce parę miesięcy, polecam więc robić je od razu w większej ilości. Bo jest dość czasochłonne.
Kiszona kapusta pekińska jest przepyszna. Ma dość charakterystyczny smak i zapach. Dla mnie to dokładnie połączenie zapachu kiszonki z mocnym akcentem świeżego imbiru i dużej ilości czosnku i oczywiście chili. Pachnie dokładnie tak jak można to sobie wyobrazić.
A, i jeszcze jedna ważna rzecz. Na początku pachnie i smakuje dość dziwnie, nie zniechęcajcie się. Z czasem nabiera poprawnego smaku i aromatu. Po paru dniach już jest takie jak trzeba.
Póki co moje zapasy kimchi rozdaję tu i tam. Część zjedliśmy z My podczas ostatniej choroby, dla wzmocnienia, część dodałam do placków. Myślę, że w najbliższych dniach przepis na placki pojawi się u mnie na blogu. Mam w planie zrobić je w ciągu najbliższych kilku dni. Są ekstra <3.
To jak? Namówiłam kogoś do zrobienia domowego kimchi? Róbcie na potęgę.
I na zdrowie.
Miary objętości na blogu:
szklanka 250 ml, łyżeczka 5 ml, łyżka 15 ml.
Składniki:
3 główki kapusty pekińskiej (spore główki, jak najmniej obrane z wierzchnich liści, w sumie około 7 kg)
1 szklanka soli
1 szklanka wody (do zrobienia kleiku)
1/4 szklanki mąki ryżowej Chapssal garu – Sweet rice flour – Glutinous Rice Flour
1 łyżka cukru
4 cebule
1 główka czosnku
kawałek imbiru (taki około 4 cm)
1 szklanka papryki gochugaru (lub więcej, jeśli lubicie ostre)
pół szklanki sosu rybnego
2 gruszki (lub jabłka)
pół białej rzodkwi
(przepis na mniej więcej 4 litrowe słoiki)
Kapustę pekińską kroimy wzdłuż na pół, te połówki znowu wzdłuż na pół i jeszcze raz (tak, wzdłuż) na pół. Następnie kroimy na kawałki mniej więcej 3 cm wielkości. Kroimy części zielone i białe, prawie do samej podstawy.
Pokrojoną kapustę wrzucamy do zimnej wody (polecam użyć do tego dużej miski) i zostawiamy na jakieś 10 minut. Ten zabieg ma służyć oczyszczeniu kapusty z zanieczyszczeń. Opłukaną kapustę wrzucamy do drugiej dużej miski, zasypując ją warstwowo solą. Kapusta – łyżka lub dwie soli, kapusta – sól, itd. Zasoloną kapustę odstawiamy na 1,5 godziny, od czasu do czasu ją mieszamy.
W międzyczasie robimy sos, zaczniemy od kleiku ryżowego. Na patelnię wlewamy wodę, od razu dodajemy mąkę i cukier, mieszamy drewnianą łyżką do momentu powstania kleiku. Patelnię przykrywamy talerzem (żeby nie zrobił się na kleiku kożuch), odstawiamy do wystygnięcia.
Cebulę kroimy w ćwiartki, wrzucamy do blendera. Dodajemy do nich odciśnięte przez praskę ząbki czosnku, obrany, drobno posiekany imbir, paprykę, sos rybny i przestudzony kleik. Miksujemy do uzyskania gładkiej pasty.
Gruszki i rzodkiew myjemy i kroimy w zapałki. Następnie wrzucamy je do pasty, mieszamy.
Na tym etapie kapustę płuczemy w świeżej wodzie (chodzi głównie o pozbycie się nadmiaru soli) i nie za dokładnie odcedzamy.
W dużej misce łączymy ją z pastą, wszystko dokładnie, delikatnie mieszamy (koniecznie róbcie to w rękawiczkach).
Kapustę przekładamy do litrowych wyparzonych słoików (tak do 4/5 wysokości), lekko zakręcamy pokrywkami (nie za dokładnie) i odstawiamy na blat kuchenny na jakieś 3 dni. Codziennie kapustę odgazowujemy. Ja wkładam po prostu do słoików drewniany patyczek.
Po tym czasie kimchi wkładamy do lodówki. Pilnujcie, żeby kapusta była prawie zawsze przykryta powstałym sokiem, wtedy mamy pewność, że nic się nie popsuje.
My kimchi zaczynamy konsumować jakieś 2 tygodnie po zrobieniu.