No tak, pieczony. Parę tygodni temu natknęłam się na fb na stronę, która propaguje polskie potrawy. To była strona anglojęzyczna, nie pamiętam jej nazwy. I na jednym z filmów widziałam właśnie jak pakują smalec do słoika i pieką go. Jak żyję nie spotkałam się jeszcze z takim sposobem robienia smalcu. Wiadomo było jak to się skończy, musiałam to przetestować. Przewertowałam więc parę przepisów na google, przeleciałam youtube (głównie Strzelczyka). Zebrałam do kupy parę pomysłów i postanowiłam sama się z tym zmierzyć. Efekt jest świetny, no nie spodziewałam się, że to będzie takie pyszne. Największym atutem jest jednak sposób robienia smalcu. Nie trzeba przy nim stać, mieszać, babrać się. Kroimy tylko składniki, ja je wszystkie ze sobą zmieszałam, potem hyc do słoików, hyc do piekarnika i w sumie tyle.
Smalec pieczony w słoikach zrobiłam przedwczoraj, dziś już nie ma jednego słoika. Ogólnie z tych moich proporcji, czyli około 1 kg wieprzowiny, wyszły mi trzy słoiki po 300 ml każdy. I właśnie zostały już dwa. Jutro na imprezę zabiorę na bank jedną biedną sztukę, akurat widzimy się z fanami tego typu mazideł. I jeden słoik zostanie na zaś. Tak w ogóle wszystkie słoiki się pięknie pozamykały, więc smalec spokojnie w lodówce może stać i parę miesięcy. Chociaż raczej słabo to widzę, myślę że przy okazji kolejnego spędu, ostatni słoik zostanie wyzerowany.
Tak sobie teraz myślę, że raczej nie wrócę do typowego sposobu smażenia smalcu. No chyba, że będzie mi zależało na czasie, to jest chyba jedyny powód.
Jeżeli jesteście fanami naszego tradycyjnego smalcu, bardzo polecam Wam dzisiejszy sposób na jego przygotowanie. Bardzo bardzo.
Czy na zdrowie to nie wiem, ale na pewno smacznego.
Składniki:
500 g zmielonej lub pokrojonej w drobną kostkę słoniny
400 g wędzonego boczku
1 cebula
6-7 małych ząbków czosnku
6-7 małych liści laurowych
6-7 małych ziaren ziela angielskiego
suszony majeranek
sól
(przepis na 3 słoiki, każdy po 300 ml)
Zacznę może od tego, że do przepisu potrzebnych jest 6-7 słoików. Składniki zajmują na początku więcej miejsca, potem większość z nich się wytopi, więc finalnie wszystkiego wychodzi mniej więcej połowę mniej.
Do miski wrzucamy zmieloną słoninę, pokrojony w małą kostkę boczek i w drobną kostkę cebulę. Wszystko mieszamy.
Na dno każdego słoika układamy liście laurowe, ziele angielskie i obrany zmiażdżony czosnek. Następnie wkładamy do każdego z nich smalec z boczkiem i cebulą (tak to 4/5 wysokości), nie ugniatamy tego, ma to być dość luźne.
Do każdego słoika dosypujemy pół łyżeczki majeranku i dużą szczyptę soli.
Słoiki przykrywamy folią aluminiową (tylko te miejsca gdzie jest pokrywka, nie całe :)) i wkładamy do zimnego piekarnika. Polecam słoiki postawić na jakimś naczyniu żaroodpornym (ja wykorzystałam do tego formę na dużą tartę), jeżeli chcecie je postawić bezpośrednio na blasze z piekarnika. Podobno może się zdarzyć, że jakiś słoik może strzelić. Ja postanowiłam po prostu formę na tartę na kratce i poustawiałam słoiki w niewielkiej odległości od siebie, żeby się ze sobą nie stykały.
Smalec pieczemy w 180 stopniach około 1,5-2 godziny. U mnie trwało do dokładnie 2 godziny bez 10 minut. Tyle czasu potrzebowały skwarki, żeby się fajnie przyrumieniły.
Po tym czasie wyciągamy z piekarnika słoiki, ściągamy z nich folie i mieszamy smalec (uważajcie żeby się nie poparzyć). Jeżeli chcecie, możecie już na tym etapie je pozamykać pokrywkami. Ja zrobiłam tak, że poprzelewałam smalec z jednych słoików do drugich, dla uzupełnienia braków, żeby słoiki były pełne smalcu, a nie tylko do 3/4. Potem od razu pozamykałam słoiki. Po godzinie gdzieś wszystkie wieczka były wklęsłe.
Smalec schładzamy i wkładamy do lodówki.