Ależ dziś pięknie. I wczoraj też było cudnie. A od jutra ma być znowu dupa blada… nic to, że za 3 dni majówka. Czemu zaczynam od pogody? Bo jasny gwint, miałam grillować pełną parą. A skończy się chyba na skromnym grillu pod dachem. Wiem, zawsze coś, nie o to mi jednak chodziło. Dobrej pogody do zdjęć też nie będzie, nie będę się nawet produkować. Na bank przygotuję jakieś sałatki i sosy, nie będziemy jechali przecież na samych kiełbasach. Ale będzie to wszystko dość ascetyczne (przynajmniej z mojej strony).
Na blogu mam niewiele konkretnych grillowych przepisów. Brakuje szaszłyków, kaszanek i innych ryb. Chciałam w majówkę to nadrobić i uzupełnić bloga. Jak jednak widzę jaka ma być pogoda, jedyne co uzupełnię to piwa w lodówce (w większości na dodatek bezalkoholowe). Jak już grillujemy to u przyjaciół w ogrodzie, my możemy sobie pogrillować w domu. No trudno, może kiedyś się uda kopcić na swoich włościach.
Jestem natomiast, jak zwykle, dobrze przygotowana od strony sałatek. Dziś dodatkowo zrobiłam kolejną, która świetnie sprawdzi się jako dodatek do potraw z grilla. Jest prosta, smaczna, jest taka jak trzeba. Może jednak wśród Was jest ktoś, komu dopisze pogoda i skorzysta z tego przepisu. Na dole wrzucę Wam jeszcze parę linków na inne zielone cuda. Poszperajcie, może znajdziecie coś dla siebie.
Jeżeli ktoś z Was wszedł na ten przepis ze względu na candidę, przeczytajcie tekst poniżej.
Parę słów jeszcze na temat diety. Będę musiała wklejać takie informacje prawie pod każdym przepisem, który podepnę sobie pod candidę, żeby mnie nikt nie zjadł.
Nie jestem lekarzem, nie jestem dietetykiem. Jestem żoną faceta, który jest w trakcie leczenia boreliozy. A przy tymże konkretnym leczeniu (ILADS) niezbędna jest właśnie dieta przeciwgrzybicza (która w naszym przypadku może potrwać nawet rok).
Ogólne założenie tej diety to rezygnacja z cukru (w tym słodkich owoców, miodu, itp.), mąki pszennej, drożdży, grzybów, alkoholu, czerwonego i tłustego mięsa, produktów zawierających ocet (poza octem jabłkowym, który jest dopuszczalny), sklepowych wędlin z kiepskim składem, itd.
Co można jeść? Jajka. Kiszonki (ogórki, kapusta, rzodkiewka), warzywa (zwłaszcza zielone), przeciwgrzybiczo działa cebula, czosnek (tych używam sporo), świeże zioła, kaszę jaglaną (jest bardzo wskazana) i gryczaną (najlepiej niepaloną), soczewicę, ciecierzycę, oleje tłoczone na zimno (oliwa z oliwek, olej rzepakowy, z wiesiołka, lniany, kokosowy), ryby, drób, pestki dyni, niektóre orzechy, sezam, makarony żytnie, orkiszowe (od czasu do czasu), brązowy ryż, mąkę żytnią. Wskazane jest używanie przypraw jak: curry, kurkuma, imbir. Z owoców można jeść grejpfruta, awokado. Czasem można pozwolić sobie na kwaśne jabłko lub niedojrzałe kiwi. Coraz częściej spotykam się także z informacją, że granat także jest dopuszczalny.
Co z nabiałem? Z nabiału można jeść od czasu do czasu jogurty naturalne (najlepiej te zawierające bakterie lactobacillus acidophilus lub bifidobacterium infantis), chude twarogi i mozzarellę. Preferowane jest jednak raczej mleko owcze i kozie (można np. jeść fetę zrobioną na bazie tylko tych mlek, sery pleśniowe oczywiście są zabronione).
Ogólnie jemy produkty jak najmniej przetworzone.
Nie rezygnujemy z warzyw takich jak burak, pomidor, papryka. Na początku miałam co do nich wątpliwości, ale dietetyk powiedział, że można. Oczywiście wszystko będziemy jeść z umiarem. Do naszego jadłospisu wjeżdżają także z powrotem suszone pomidory i passaty (o jak dooobrze), co do których też nie byłam pewna.
Ważne jest żeby czytać składy produktów i z automatu wyrzucać te, w których jest cukier, ocet, chemia i inne niewskazane badziewia lub po prostu zabronione składniki.
Jeżeli macie jednak jakieś wątpliwości odnośnie któregoś z moich przepisów, po prostu go pomińcie. Ja też je długo miałam i też omijałam niektóre przepisy znalezione w internecie. Na dodatek nadal spotykam się ze sprzecznymi informacjami, jeżeli chodzi o dozwolone produkty. To dotyczy nabiału (niektórzy mówią, że jest kategorycznie zabroniony, inni piją kefiry, zsiadłe mleka, jogurty), warzyw pokroju czerwona papryka, burak, pomidor, mąki orkiszowej, owoców, itp. I bądź tu mądry.
Ja inspiracje czerpię z książki „Leczenie dietą. Wygraj z candidą” Marka Zaręby, z bloga qchenne-inspiracje, sugeruję się także wytycznymi lekarza zakaźnika i przede wszystkim dietetyków.
Mam nadzieję, że przepisy z kategorii candida będą dla Was inspiracją. Tylko inspiracją. Lub aż.
Składniki:
1 opakowanie mieszanki sałat
1 zielony ogórek (lub 3 gruntowe)
200 g sera feta (polecam owczo-kozią)
1 większa szalotka (można użyć małej czerwonej cebuli)
1 duży ząbek czosnku
pół pęczka koperku
2 czubate łyżki łuskanych ziaren słonecznika
2 łyżki oliwy extra virgin
sok z połowy małej cytryny
sól
pieprz
Słonecznik prażymy na suchej patelni do zrumienienia.
W misce, w której będziemy robić sałatkę, na dno wlewamy oliwę i sok z cytryny, wrzucamy rozdrobnione ząbki czosnku, mieszamy. Sałatę wrzucamy do miski. Dodajemy do tego obranego ogórka pokrojonego w cienkie plasterki, pokrojoną w cienkie plasterki szalotkę i fetę pokrojoną w kostkę. Całość posypujemy ziarnami słonecznika i poszatkowanym koperkiem, doprawiamy solą i pieprzem, mieszamy. Sałatka powinna być lekko kwaśna, jeżeli Wasza wyszła mało kwaśna (chociaż to kwestia gustu), dodajcie więcej soku z cytryny (ja ostatecznie wlałam do niej sok z połowy większej cytryny).
Podobne przepisy:
Sałatka z truskawkami, pomidorami i fetą
Sałatka z ogórkiem, suszonymi pomidorami i kaparami
Sałatka z grillowaną cukinią i fetą
Sałatka z pieczoną papryką i fetą
Sałatka ze szpinakiem, granatem i fetą
Sałatka z roszponką, grejpfrutem i fetą
Sałatka z cukinii