Zastanawiałam się czy jest sens dzisiaj wrzucać posta o cytrynach, skoro obecnie wszyscy szukają przepisów na potrawy świąteczne. Nie będę jednak z tym zwlekać, bo sezon na smaczne cytrusy powoli się kończy. W kwietniu nie będzie już co zbierać.
Skąd w ogóle pomysł na ukiszenie cytryn? To po prostu inspiracja z masy książek kucharskich z kuchnią bliskowschodnią, w których ostatnio przepadłam. Ogólnie kompletuję sobie różne mieszanki przypraw, pasty, pomysły, które dotyczą tego rodzaju kuchni. Nie mogłam więc przejść obojętnie obok przepisów na kiszone cytryny, okazało się bowiem, że są mi potrzebne to paru potraw.
I powiem Wam szczerze, spodziewałam się, że to będzie coś genialnego. Coś, co nie będzie dominowało potraw, ale je udoskonali. I dokładnie tak było.
Swoją przygodę z kiszonymi cytrynami zaczęłam od prostej potrawy jaką był pieczony w całości kurczak. W połączeniu z masłem i świeżym tymiankiem powstało coś przepysznego. Ogólnie przepis polegał na zmiksowaniu kiszonych cytryn z masłem i tymiankiem i wtarciem tych dobroci pod skórę kurczaka. Może za jakiś czas wjadę z tym przepisem na bloga, koniecznie muszę się z Wami nim podzielić.
Jaki smak mają kiszone cytryny? Nadal są kwaśne, ale w sposób bardzo przyjemny. Natomiast ich skórka staje się miękka i mniej aromatyczna niż świeża, ale myślę że tak ma właśnie być.
Jeżeli więc jesteście otwarci na tego typu nowości, polecam Wam zrobienie sobie jednego słoika kiszonych cytryn, które z powodzeniem mogą sobie stać w lodówce. Moje leżakują w chłodzie już od dwóch miesięcy i mają się świetnie.
Odniosę się jeszcze do jednej sprawy. Jakość cytryn. Mam nadzieję, że macie świadomość tego ile świństw znajduje się w ich skórkach i jak ważne jest ich dokładne oczyszczenie (w końcu jemy je w całości). Przyłóżcie się więc do ich umycia. A dodatkowo, dla świętego spokoju, kupcie te bio. Jeżeli jednak nie wierzycie w „to całe bio”, kupcie zwykłe. Ja kupiłam te pierwsze i umyłam je równie dokładnie, jak umyłabym te drugie.
Składniki:
8 średnich soczystych cytryn (ja użyłam bio)
około pół szklanki soli morskiej
Najpierw zaczynamy od porządnego umycia cytryn. Poniżej napiszę Wam jak ja to robię.
Przez 15 minut cytryny moczę w wodzie z sodą oczyszczoną (na pół litra wody daję 1 łyżkę sody), później dokładnie myję je w tym rozworze (najlepiej szczoteczką). Następnie to samo robię z roztworem wody i kwasku cytrynowego.
Jeżeli macie ochotę, możecie na koniec jeszcze dodatkowo je sparzyć.
Słoik, w którym będziemy kisić cytryny sparzamy.
Na dno słoika wsypujemy łyżkę soli.
Każdą cytrynę kroimy w ćwiartki, ale nie przekrawamy ich do końca. Do każdej z nich wsypujemy po łyżeczce soli.
Przygotowane cytryny wkładamy ściśle do słoika i wszystko mocno ugniatamy drewnianą łyżką. Robimy to przez chwilę, do momentu aż cytryny puszczą sok. Powinno go być na tyle, żeby cytryny były nim w 100% przykryte. Nic nie może wystawać poza poziom płynu. Jeżeli kupiliście mniej soczyste cytryny i płynu jest za mało, możecie dolać do słoika sok ze świeżo wyciśniętych cytryn. I zupełnie nie przejmujcie się, jeżeli cytryny się rozpadną.
Całość można jeszcze raz posypać łyżką soli.
Słoik zakręcamy wyparzoną pokrywką i odstawiamy w ciemne miejsce. Codziennie obracamy słoik, żeby całość przemieszać.
Cytryny są ukiszone jak mają miękką, prawie przezroczystą skórkę. Moje kisiły się jakieś 3-4 tygodnie.
Ukiszone cytryny wkładamy do lodówki.