Może raz w życiu miałam okazję zjeść wytrawne muffiny. I to nie dlatego, że je jakoś specjalnie omijam, po prostu nigdy się nie złożyło. Nawet do głowy mi nie przyszło, żeby kiedykolwiek je zrobić. Te, które jadłam były ok, ale jakoś mnie nie powaliły. I to na pewno była kwestia składników, po prostu. Postanowiłam więc zrobić muffiny z klasycznym połączeniem, czyli z fetą i szpinakiem. Bez boczków, kiełbas i innych papryk (z całym szacunkiem).
Przejrzałam sporo przepisów w internecie i w sumie tylko jeden w 100% przykuł moją uwagę, ten ze strony Lidla. I ten lidlowski miał w swoim składzie ricottę, którą ja zamieniłam na fetę. Był chyba jeszcze tymianek, ten pominęłam.
Rodzaj szpinaku, jaki użyjecie jest w sumie bez znaczenia. Możecie użyć mrożony – ten rozdrobniony lub w formie liści. Ja użyłam liści świeżych, które na końcu lekko poszatkowałam, naprawdę nieznacznie. Zastanawiałam się jeszcze nad dodaniem gałki muszkatołowej, którą zazwyczaj dodaję do szpinaku, ale postanowiłam jej jednak nie dodawać. Dzisiejszy przepis miał być prosty.
Tłuszcz? Hm… mnie lidlowski przepis ujął tym, że był z oliwą z oliwek, którą wielbię chyba ponad wszystkie składniki świata. Myślę, że z powodzeniem możecie zastąpić go olejem.
Feta? Oczywiście ta, która zrobiona jest z mleka koziego i owczego. Ja już od wielu lat nie kupuję podrób, bo smakiem i fakturą zupełnie nie przypominają tej, za którą tak przepadam. Rozumiem jednak, że nie wszyscy chcą płacić większą kasę za prawdziwą fetę lub najnormalniej w świecie nie mają do niej dostępu. Wtedy ok, użyjcie fety z mleka krowiego.
Na dziś chyba tyle. Muffiny z fetą i szpinakiem polecają się nie tylko na imprezę sylwestrową, ale jakoś tak wyszło, że zrobiłam je akurat pod koniec grudnia. Myślę, że będą też fajną opcją jako śniadanie do szkoły/pracy/na wycieczkę. Myślę, że w nowym roku będę z nimi eksperymentować.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku i „do zobaczenia” na początku stycznia.
Składniki:
300 g mąki pszennej (ja użyłam tortowej)
200 g sera feta
200 g świeżego szpinaku
250 ml mleka
2 jajka
1 większa cebula
2 duże ząbki czosnku
1 łyżeczka proszku do pieczenia
10 łyżek oliwy
1 łyżka masła
sól
pieprz
(przepis na około 12 muffinek)
Piekarnik nagrzewamy do temperatury 200 stopni.
Na patelni rozpuszczamy masło, wrzucamy na nią pokrojoną w drobną kostkę cebulę i ząbki czosnku pokrojone w cienkie plasterki, smażymy do lekkiego zrumienienia. Następnie wrzucamy umyty szpinak, smażymy go z cebulą i czosnkiem aż zwiędnie. Na koniec doprawiamy solą i świeżo zmielonym pieprzem. Po ostudzeniu wszystko lekko szatkujemy (głównie z powodu łodyżek szpinaku tak naprawdę).
Do miski wsypujemy przesianą mąkę, proszek do pieczenia, sól.
W drugiej misce łączymy oliwę, jajka, mleko. Mieszamy. Dodajemy do tego szpinak i rozkruszoną (nie za dokładnie) fetę. Mieszamy.
Mokre składniki łączymy z suchymi, jeszcze raz doprawiamy solą i pieprzem (dość obficie, aczkolwiek pamiętajcie, że feta jest słona).
Ciasto wykładamy do foremek na muffinki wyłożonych papierowymi papilotkami do 3/4 wysokości, wkładamy do piekarnika i pieczemy 25 minut lub do suchego patyczka.