Shatta

przez Kardamonowy

Ojej. Kuchnia palestyńska. Czemu wzdycham? Bo ostatnio często do niej wzdycham. I to nawet nie chodzi o konkretny kraj, a o część świata, która mnie ostatnio jara. Nakupowałam książek, naczytałam się blogów. No ojej.
Dzisiejszy przepis jest książki „Palestyna” Sami Tamimi i Tary Wigley. Ojej. Cudowna pod każdym względem. Dostałam ją od My, chyba na urodziny. To obecnie moja ulubiona książka. Dla mnie jest kompletna. Tak, nie wszystkie składniki są dostępne wszędzie od ręki, ale jakoś sobie z tym radzę na razie. Wybieram potrawy, które nie są za bardzo skomplikowane.
Pierwszą z nich zrobiłam na przyjazd mojego brata, który zezwolił na eksperymenty. Na razie nic więcej o tym przepisie nie napiszę, bo chcę go opublikować. Zrobiłam go już dwa razy, mniej więcej wiem co jest lepszą opcją, więc muszę tę potrawę zrobić ponownie. I właśnie przy okazji spotkania z bratem, robiłam także sałatkę, do której była potrzebna tytułowa shatta.
Sałatka była już gotowa, zabrałam się za shattę, nie wczytując się w nią wcześniej. Oczywiście okazało się, że tę „pastę” robi się przez 3 dni. Tak, że tego. Musiałam zrobić ją drugi raz. I zrobiłam ją tak jak trzeba.
Mam tylko w sumie z nią jeden problem. Zrobiłam z dość słabo ostrych papryk. Sporą ilość papryk dostałam od szwagierki, chciałam je wykorzystać i wykorzystałam do shatty. No nie. Tzn. jest ok. Dla osób, które nie lubią ognia w gardle będzie ok. Ja lubię jednak jak mocno pali. Następnym razem do przepisu użyję jakichś mocniejszych papryk. Nie pójdę od razu w habanero, ale cayenne powinno być ok.
W książce, w przepisie są opisane dwie rodzaje shatty, zielona i czerwona. Jedyna różnica między nimi to oczywiście kolor użytych papryczek. Ja poszłam w czerwień, bo ładniej wygląda na talerzu.
I teraz tak, dwie uwagi. Na początku papryka musi trochę pofermentować, dlatego odstawia się ją zasoloną na 3 dni. Nie czuć tego zupełnie w smaku, bo to są tylko 3 dni. Pamiętajcie więc, żeby słoik porządnie umyć, wyparzyć (tak jak np. przy okazji ogórków kiszonych). Druga sprawa – shatta może stać w lodówce do 6 miesięcy. Ja jednak tak lubię pikantne rzeczy, że u mnie postoi chyba do miesiąca. No i zrobiłam ją delikatniejszą, więc mogę ją jeść ze słoika łyżeczkami.
Obecnie jest sezon na paprykę. Często widzę pytania dotyczące tego co zrobić z małych ostrych papryk. Lecę z pomocą. Zróbcie shattę.
A, i do czego jej użyłam? Póki co do sałatki i jako dodatek do kebaba. Myślę jednak, że znajdzie dużo więcej zastosowań. Ryby, mięsa, warzywa. Wpadł mi w oko np. przepis na oliwki z shattą. No na grilla idealny, zrobię niedługo.


Składniki:
250 g czerwonych chili bez szypułek
1 łyżka soli
3 łyżki octu jabłkowego
1 łyżka soku z cytryny
oliwa extra virgin do zalania (u mnie jakieś 2-3 łyżki)
(przepis na 1 średni słoik)

Papryczki kroimy w plasterki, wrzucamy razem z pestkami do wyparzonego słoika, zasypujemy solą, zamykamy wyparzoną zakrętką i wkładamy do lodówki na 3 dni. Od czasu do czasu można je przemieszać.
Trzeciego dnia chili odcedzamy, wrzucamy do rozdrabniarki/robota kuchennego i miksujemy na nie za gładką pastę. Dolewamy do nich ocet, sok z cytryny, mieszamy, przekładamy z powrotem do słoika. Zalewamy oliwą i odstawiamy do lodówki.

Komentarze

* Wstawiając komentarz zezwalasz na użycie Twoich danych osobowych w celu jego publikacji na stronie. Twój e-mail nie będzie widoczny.

Zobacz również

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zgoda Polityka prywatności

Polityka prywatności