Tak, wiem. Smalec nie może być wegański. Zostawmy już to nazewnictwo i skupmy się na smaku. Był pierwsza klasa. I coś w tym jest, że od razu po jego zrobieniu, znika połowa. Uwielbiam. Nie zapomnijcie go zjeść ze świeżym pieczywem i ogórkami kiszonymi.
Składniki:
3/4 szklanki suchej fasoli
2 cebule
2 ząbki czosnku
3 łyżki sosu sojowego
2 liście laurowe
4 ziarna ziela angielskiego
1 łyżeczka majeranku
1/3 łyżeczki mielonej wędzonej papryki
sól
pieprz
olej rzepakowy
Fasolę namaczamy na noc w zimnej wodzie (mniej więcej dwukrotnie zwiększy swoją objętość). Na drugi dzień fasolę gotujemy do miękkości pod przykryciem (w wodzie, w której się moczyła) razem z liśćmi laurowymi i zielem angielskim. Po ugotowaniu blendujemy ją na gładki krem (bez ziela i liści). Jeżeli macie problem ze zmiksowaniem jej, dolejcie do niej odrobinę zimnej wody. Na patelnię wlewamy olej i wrzucamy na nią pokrojone drobno cebule, smażymy na wolnym ogniu około 5 minut, pod koniec dodajemy rozdrobniony czosnek i wędzoną paprykę, smażymy minutę. Usmażoną cebulę dodajemy do fasoli, dodajemy do niej także sos sojowy, majeranek, sól i świeżo mielony pieprz, mieszamy.