Od czego by tu dzisiaj zacząć? Chciałam od tego, że mój dzisiejszy zapał do czegokolwiek = 0, ale już sobie odpuszczę marudzenie. Przynajmniej na początku.
Spaghetti alla puttanesca pierwszy raz jadłam stosunkowo niedawno, bo jakieś 2 lata temu. Spędzaliśmy z My i Tolą wakacje w Borach Tucholskich. Mieliśmy do swojej dyspozycji drewniany domek z kuchnią. Zanim zaczęliśmy pakować się na wakacje zrobiłam listę produktów, którą ze sobą zabierzemy. Miały to być takie rzeczy, z których łatwo będzie zrobić obiad. Pierwsze co wylądowało na liście zakupów był oczywiście makaron i puszka pomidorów. Z jednej strony nie chciałam utrudniać sobie życia na wakacjach (spędzając połowę czasu w kuchni), z drugiej nie miałam ochoty jeść instantów lub stołować się w tutejszych restauracjach. To to siup, makaron i pomidory. Później pomyślałam, że chętnie zrobiłabym coś innego. Poczytałam, poszperałam. Jest! Puttanesca. Ponadprogramowo kupiliśmy więc anchois i kapary. Czarne oliwki były na tej liście wcześniej. Zapakowaliśmy je z myślą o sałatce greckiej.
Siedząc już w Borach, przestudiowałam parę różnych przepisów. Spaghetti zrobiłam ekspresowo. Było przepyszne. A 4 dni później poznaliśmy na wakacjach ludzi z Wrocławia, którzy zaprosili nas na kolację. Co było na kolacji? Tak. Spaghetti alla puttanesca. Smakowało identycznie jak moje.
I tak parę dni temu pomyślałam, że do niego wrócę. Jedyne co w nim zmieniłam to rodzaj kaparów. Miałam ochotę na te większe, tzw. „jabłuszka”. Są smaczniejsze (tzn. mi bardziej smakują), tylko trochę mniej poręczne przy jedzeniu. I trudniej dostępne. Jeżeli jest Wam wszystko jedno, których kaparów użyjecie, użyjcie tych małych. Zresztą większość przepisów, które przeglądałam były właśnie z tymi maluchami. Może to nawet jest bardziej poprawne. Nie wiem.
Sama potrawa jest niezwykle aromatyczna. Anchois, oliwki, kapary. Parmezan. Tam jest tona umami. Coś pysznego. Uważajcie na ilość soli. Większość tych składników już sama w sobie jest słona i można przedobrzyć. Ja przedobrzyłam. Bywa.
Jeżeli nie mieliście jeszcze nigdy okazji jeść spaghetti alla puttanesca, zróbcie je. Nie pożałujecie. I nie bójcie się anchois. Jeżeli nie dodacie go za dużo, tylko urozmaici całość. Myślę, że te 4 sztuki, które są w przepisie są optymalne.
Ps. Właśnie sobie przypomniałam, że zapomniałam dodać chili. Ech…
Składniki:
150 g makaronu spaghetti
4 fileciki anchois w oleju
4 ząbki czosnku
14 czarnych oliwek (ja użyłam kalamata, z pestkami)
mała garść kaparów (ja użyłam jabłuszek kaparowych, ale spokojnie możecie użyć małych kaparów)
1 puszka krojonych pomidorów
pół łyżeczki suszonych płatków chili
1 łyżka poszatkowanej natki pietruszki (można użyć świeżej bazylii)
parmezan do posypania
sól
pieprz
4 łyżki oliwy
(przepis na 2 porcje)
Jeżeli użyjecie do tej potrawy oliwek z pestkami, musicie je wykroić. Zróbcie to tak jak robicie to ze śliwkami. Przekrójcie wzdłuż oliwkę, wyciągnijcie pestkę. I w sumie to tyle.
Na patelni rozgrzewamy oliwę i wrzucamy na nią pokrojone w cienkie plasterki ząbki czosnku i anchois, smażymy na wolnym ogniu do lekkiego zrumienienia czosnku (anchois się rozpadnie). Następnie dodajemy do tego pomidory, połówki oliwek, kapary. Wszystko porządnie smażymy, aż cały sos zgęstnieje. Doprawiamy go solą (nie za dużo) i świeżo zmielonym pieprzem.
Po ugotowaniu sosu, makaron gotujemy al dente. Pamiętajcie o odlaniu wody z gotowania (około 1/4 szklanki). Makaron odcedzamy (nie za dokładnie), dodajemy do sosu, mieszamy. Jeżeli wchłonął za dużo wody, można do niego dolać trochę wody, którą wcześniej odlaliśmy. Makaron wykładamy na talerze, posypujemy go parmezanem i natką pietruszki. I płatkami chili :).
Podobne przepisy:
Spaghetti bolognese (Ragù)
Makaron z cukinią, pesto i fetą
Makaron z bakłażanem i szynką parmeńską
Makaron w sosie pomidorowym z białą kiełbasą i fetą
Makaron z sosem z pieczonych pomidorów z ricottą