Nigdy jakoś nie szalałam za tego typu smarowidłami. Od czasu do czasu lubię zjeść jedną kromkę ze smalcem, z ogórkiem i dużą ilością świeżo mielonego pieprzu. I tyle. Jedną na rok. Jak już się skuszę, to lubię gdy smarowidło jest zrobione tak jak trzeba i nie „pływa” w większości w smalcu. Lubię czuć w nim cebulę, boczek, majeranek i czosnek. Postanowiłam więc zaopatrzyć się w wędzoną słoninę i zrobić to tak jak lubię.
Jeżeli chodzi o proporcje, nie musicie się ich sztywno trzymać. Jeżeli jednak wolicie większe ilości smalcu, dajcie go więcej. Cebuli, czosnku, boczku i majeranku chyba jest wystarczająco dużo. Smalcu nie doprawiałam. Z ilością soli trzeba uważać, mamy w nim w końcu słoninę i boczek. Pieprzu również nie dodałam, lubię świeżo zmielony na kanapce.
Nie muszę chyba pisać o ogórkach kiszonych? Najlepiej tych domowej roboty. Nie muszę. Wiecie z czym to się je. To połączenie jest tak naturalne, że nie trzeba o nim wspominać.
Z podanych poniżej ilości składników, wyszedł mi średniej wielkości słoik (po zrobieniu zdjęć, przełożyłam smalec z misek do słoika). Z moimi potrzebami, będę go męczyć przez parę miesięcy. Chociaż po drodze szykuje się parę mniejszych i większych imprez, myślę, że znajdą się jakieś dobre dusze, które wyzerują mi ten słoik. Znajdą się na bank.
W ogóle ten sposób robienia smalcu podpatrzyłam u mojego taty, nie pamiętam tylko czy dodawał jabłko czy nie. Sprzedał mi kiedyś nawet patent na spowodowanie, żeby smalec wyszedł bardzo biały – dodaje się do niego mleka. Słyszeliście o tym? Ja tego nie robiłam, nie miałam potrzeby.
Miałam też kiedyś styczność ze smalcem, który był smażony z mięsem mielonym. Niby spoko, ale jak już mam wybierać, zdecydowanie wolę wersję z boczkiem, .
Składniki:
500 g słoniny (ja użyłam wędzonej)
150 g wędzonego boczku
1 cebula
2 ząbki czosnku
1 jabłko
1 łyżka suszonego majeranku
sól (opcjonalnie)
pieprz (opcjonalnie)
Ze słoniny i boczku wykrawamy skórę (nie będzie nam potrzebna), następnie kroimy je w bardzo małą kostkę, wrzucamy na patelnię i smażymy na wolnym ogniu, aż wszystko się lekko zarumieni (u mnie trwało to około 10-15 minut).
Umyte jabłko obieramy i ścieramy na tarce na średnich oczkach, cebulę kroimy w drobną kostkę.
Po 10-15 minutach smażenia, dodajemy do smalcu cebulę, jabłko i całe ząbki czosnku. Smażymy znowu parę minut, do zrumienienia cebuli i czosnku, często mieszamy. Po usmażeniu wyłączamy gaz i od razu dodajemy majeranek i ewentualnie doprawiamy solą i świeżo zmielonym pieprzem. Tak jak Wam pisałam we wstępie, ja tego nie robię. Wolę doprawić sobie wszystko już na chlebie.
Ząbki czosnku można wyjąć ze smalcu przed przełożeniem go do misek.
2 komentarze
a co mam zrobić z całymi ząbkami czosnku ??
Zofia, można wyciągnąć. Czosnek oddał do smalcu większość aromatu podczas smażenia.