Naleśniki bez jajek

przez Kardamonowy

Znowu nie było mnie parę dni, ale naprawdę nie miałam czasu. Z gotowanie też bywało różnie, bo albo gotowałam już coś co na blogu jest albo coś czego chyba (chyba) nie warto publikować. Ogólnie od tygodnia wyjadamy resztki, trochę czyszczę też zamrażalnik, bo przede mną świąteczne blogowanie, więc muszę zrobić porządek w lodówce. Jak co roku, na początek grudnia powinnam mieć już gotowych parę bożonarodzeniowych przepisów. Wcześniej zrobione potrawy zamrażam, przed 24 grudnia odmrażam. I mam w sumie zapewnione przyjemne z pożytecznym.
Naleśniki bez jajek. Nie żeby od razu zaraz wegańskie. Po prostu zapomniałam kupić jajka. Sklep niby mam pod nosem, ale postanowiłam trochę pokombinować. Bo to nie pierwszy raz kiedy jajka wyszły i trzeba sobie jakoś radzić. O, wczoraj na przykład zrobiłam leniwe bez jajek i zupełnie nie miałam problemu z ich wykonaniem, Tola z kolei nie miała problemów z ich konsumpcją. Przebąkiwała nawet coś o dokładce. To co mi się w nich najbardziej podobało to kolor, wyszły bielusieńkie. Może za parę dni znowu je zrobię i opublikuję. Były naprawdę pyszne. Ale dziś nie o leniwych, dziś o naleśnikach.
Naleśniki bez jajek wyszły trochę inne niż te klasyczne. I piję tutaj właściwie do dwóch aspektów. Pierwszym z nich jest kolor. Musiałam je przetrzymać dłużej na patelni, żeby przyrumieniły się odrobinę bardziej. Te już właściwie usmażone wychodziły dość blade. Nie żeby mi to w czymś przeszkadzało, zupełnie nie. Druga sprawa to ich kleistość. Te usmażone, kiedy już trochę odleżały na talerzu, kleiły się do siebie. Dało je się oczywiście oddzielić od siebie, piszę jedynie o swoich spostrzeżeniach. Bo znowu w niczym to nie przeszkadzało.
Tak sobie myślę, że od czasu do czasu będę eksperymentować z przepisami, do których „powinniśmy” dodawać jajka. Bo jak widać, spokojnie można sobie poradzić i bez nich. Nie wiem czy będę jakoś masowo publikować przepisy, ale na bank leniwe niedługo pojawią się na Kardamonie. Zaglądajcie więc do mnie.


Miary objętości na blogu:
szklanka 250 mlłyżeczka 5 mlłyżka 15 ml.
Składniki:
1,5 szklanki mąki pszennej tortowej
3/4 szklanki mleka
3/4 szklanki wody gazowanej
3 łyżki oleju rzepakowego
duża szczypta soli
olej rzepakowy do smażenia
(przepis na około 10 naleśników)

Mleko wlewamy do miski razem z wodą i olejem, dokładnie mieszamy. Dodajemy do tego mąkę, sól, znowu mieszamy (najlepiej mikserem), aż do uzyskania gładkiej konsystencji. Ciasto odstawiamy na jakieś 30 minut, żeby odpoczęło. Przed usmażeniem wszystko jeszcze raz mieszamy. Ciasto wylewamy chochlą na rozgrzaną patelnię (starajcie się nalewać ciasta jak najmniej, wtedy naleśniki wyjdą bardzo cienkie). Naleśniki smażymy z obu stron na złoty kolor na niewielkiej ilości oleju. Jeżeli macie patelnię nieprzywierającą możecie zrezygnować z oleju, albo smażyć co drugi/trzeci naleśnik na odrobinie tłuszczu (ja tak właśnie robię).
Patelnia, na której smażyłam miała 25 cm średnicy.

Podobne przepisy:
Naleśniki orkiszowe
Naleśniki z mąki pełnoziarnistej
Naleśniki z zsiadłego mleka
Naleśniki

Komentarze

* Wstawiając komentarz zezwalasz na użycie Twoich danych osobowych w celu jego publikacji na stronie. Twój e-mail nie będzie widoczny.

Zobacz również

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zgoda Polityka prywatności

Polityka prywatności