Chyba czas uzupełnić candidową kategorię, nie robiłam już tego od dłuższego czasu. I to nie jest tak, że nie gotuję nic dla My, po prostu dość często wracam do moich poprzednich przepisów lub robię rzeczy na tyle nieciekawe, że o tym po prostu nie wspominam. Za chwilę zabieram się za potrawy, które na pewno znowu niedługo opublikuję. Jedną z nich będzie sałatka z pieczonymi pietruszkami i kalafiorem. Nie wiem co z tego wyjdzie, ale jakoś się tym nie przejmuję. My dzielnie zjada wszystko co mu ugotuję. Normalnie czasami kręciłby nosem, a on od paru tygodni w ogóle ze mną nie dyskutuje. Złoty człowiek.
Pasta ze słonecznika i suszonych pomidorów z curry to mazidło do pieczywa. Mój mąż faszeruje się różnymi antybiotykami. Część z nich nie może być spożywana z nabiałem. Muszę więc robić pasty, które go nie zawierają. Najczęściej kombinuję z soczewicami i ciecierzycami. Dziś robię wyjątek i eksperymentuję z amarantusem ekspandowanym. Jeżeli pasta wyjdzie smaczna, na pewno też ją tutaj wrzucę.
Jeżeli ktoś z Was wszedł na ten przepis ze względu na candidę, przeczytajcie tekst poniżej.
Parę słów jeszcze na temat diety. Będę musiała wklejać takie informacje prawie pod każdym przepisem, który podepnę sobie pod candidę, żeby mnie nikt nie zjadł.
Nie jestem lekarzem, nie jestem dietetykiem. Jestem żoną faceta, który jest w trakcie leczenia boreliozy. A przy tymże konkretnym leczeniu (ILADS) niezbędna jest właśnie dieta przeciwgrzybicza (która w naszym przypadku może potrwać nawet rok).
Ogólne założenie tej diety to rezygnacja z cukru (w tym słodkich owoców, miodu, itp.), mąki pszennej, drożdży, grzybów, alkoholu, czerwonego i tłustego mięsa, produktów zawierających ocet (poza octem jabłkowym, który jest dopuszczalny), sklepowych wędlin z kiepskim składem, itd.
Co można jeść? Jajka. Kiszonki (ogórki, kapusta, rzodkiewka), warzywa (zwłaszcza zielone), przeciwgrzybiczo działa cebula, czosnek (tych używam sporo), świeże zioła, kaszę jaglaną (jest bardzo wskazana) i gryczaną (najlepiej niepaloną), soczewicę, ciecierzycę, oleje tłoczone na zimno (oliwa z oliwek, olej rzepakowy, z wiesiołka, lniany, kokosowy), ryby, drób, pestki dyni, niektóre orzechy, sezam, makarony żytnie, orkiszowe (od czasu do czasu), brązowy ryż, mąkę żytnią. Wskazane jest używanie przypraw jak: curry, kurkuma, imbir. Z owoców można jeść grejpfruta, awokado. Czasem można pozwolić sobie na kwaśne jabłko lub niedojrzałe kiwi. Coraz częściej spotykam się także z informacją, że granat także jest dopuszczalny.
Co z nabiałem? Z nabiału można jeść od czasu do czasu jogurty naturalne (najlepiej te zawierające bakterie lactobacillus acidophilus lub bifidobacterium infantis), chude twarogi i mozzarellę. Preferowane jest jednak raczej mleko owcze i kozie (można np. jeść fetę zrobioną na bazie tylko tych mlek, sery pleśniowe oczywiście są zabronione).
Ogólnie jemy produkty jak najmniej przetworzone.
Nie rezygnujemy z warzyw takich jak burak, pomidor, papryka. Na początku miałam co do nich wątpliwości, ale dietetyk powiedział, że można. Oczywiście wszystko będziemy jeść z umiarem. Do naszego jadłospisu wjeżdżają także z powrotem suszone pomidory i passaty (o jak dooobrze), co do których też nie byłam pewna.
Ważne jest żeby czytać składy produktów i z automatu wyrzucać te, w których jest cukier, ocet, chemia i inne niewskazane badziewia lub po prostu zabronione składniki.
Jeżeli macie jednak jakieś wątpliwości odnośnie któregoś z moich przepisów, po prostu go pomińcie. Ja też je długo miałam i też omijałam niektóre przepisy znalezione w internecie. Na dodatek nadal spotykam się ze sprzecznymi informacjami, jeżeli chodzi o dozwolone produkty. To dotyczy nabiału (niektórzy mówią, że jest kategorycznie zabroniony, inni piją kefiry, zsiadłe mleka, jogurty), warzyw pokroju czerwona papryka, burak, pomidor, mąki orkiszowej, owoców, itp. I bądź tu mądry.
Ja inspiracje czerpię z książki „Leczenie dietą. Wygraj z candidą” Marka Zaręby, z bloga qchenne-inspiracje, sugeruję się także wytycznymi lekarza zakaźnika i przede wszystkim dietetyków.
Mam nadzieję, że przepisy z kategorii candida będą dla Was inspiracją. Tylko inspiracją. Lub aż.
Składniki:
1 szklanka obranych ziaren słonecznika
5 suszonych pomidorów
1 cebula
2 ząbki czosnku
1 łyżeczka curry
1 łyżka mielonego ostropestu (opcjonalnie)
1 łyżeczka soku z cytryny
2 gałązki natki pietruszki
oliwa extra virgin
sól
pieprz
Słonecznik zalewamy wodą (około 3 cm ponad poziom słonecznika) i odstawiamy na jakieś 3 godziny. Cebulę kroimy w kostkę i obsmażamy na 1 łyżce oliwy na wolnym ogniu do zrumienienia. Pod koniec smażenia dodajemy rozdrobnione ząbki czosnku i curry, smażymy dosłownie 20-30 sekund. Odcedzony słonecznik wrzucamy do robota kuchennego. Dodajemy do niego pomidory, cebulę z czosnkiem i curry, sok z cytryny, ostropest, liście natki pietruszki, miksujemy/blendujemy. Jeżeli pasta wyszła za gęsta można do niej dolać oliwę extra virgin (lub zamiennie olej lniany, z wiesiołka). Doprawiamy solą i świeżo zmielonym pieprzem, mieszamy i wkładamy do lodówki. Przed podaniem całość można skropić oliwą. Ja posypałam wszystko dodatkową niewielką ilością poszatkowanej natki pietruszki.
Podobne przepisy:
Pasta słonecznikowa z suszonymi pomidorami
Pasta z pestek dyni, pieczonej papryki i gorgonzoli
Pasta paprykowa z fetą
Pasta z fasoli i pieczonej papryki
Pasta ze słonecznika z ziołami